W Mińsku rozpoczął się proces Alesia Bialackiego, laureata Pokojowej Nagrody Nobla, więźnia politycznego i szefa białoruskiego Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”. Bialackiemu grozi od 7 do 12 lat więzienia.
Wraz z Alesiem Bialackim w Mińsku sądzeni są w czwartek jego współpracownicy i czołowi aktywiści „Wiasny” – Walancin Stefanowicz i Uładzimir Łabkowicz. Zaocznie sądzony jest także inny działacz, Zmicier Sałaujou, któremu udało się uciec z kraju. Proces jest otwarty. Sprawę prowadzi sędzia Sądu Dzielnicy „Leninski Rajon” Maryna Zapaśnik.
Sędzia od razu odrzuciła wnioski oskarżonych, którzy wnioskowali o zdjęcie im kajdanek i przeprowadzenie rozprawy w języku białoruskim. Stwierdziła, że mogą „używać dowolnego z dwóch języków państwowych, sąd was zrozumie”.
Aleś Bialacki złożył też wniosek o odsunięcie sędzi z powodu braku zaufania. Również ten wniosek został odrzucony. Sąd nie zgodził się też o zapewnienie tłumacza z języka rosyjskiego na białoruski. Odrzucił też wniosek adwokata o zmianę środka zapobiegawczego wobec Bialackiego, który od zatrzymania w połowie lipca 2021 przebywa w areszcie.
Stefanowicz poprosił o usunięcie z sądu dziennikarki gazety administracji prezydenta Białorusi SB Biełaruś Siegodnia Aleny Krasouskiej, ponieważ zeznawała w sprawie jako świadek, podając fałszywe nazwisko. Sędzia odmówiła, nazywając słowa Stefanowicza „spekulacjami”. Potwierdzono jednak, że rzeczywiście imiona i nazwiska niektórych świadków zostały zmienione „dla ich bezpieczeństwa”.
Wszyscy, którzy przyszli na pierwszą rozprawę (około 30 osób) zostali wpisani na specjalną listę. Wpuszczano najpierw propagandzistów – pracowników mediów państwowych, krewnych oskarżonych. Na salę sądową nie wpuszczono około 10-12 osób, wśród nich przedstawicieli korpusu dyplomatycznego. Urzędnicy sądowi tłumaczyli to ograniczeniami covidowymi, jednak na sali nie trzeba było nosić maseczek.
Akta sprawy liczą łącznie 283 tomy po 300 stron każdy. Sam Bialacki informował, że nie starczyło mu czasu na przeczytanie ponad 70 tomów i prosił o dodatkowy czas. Sędzia jednak stwierdziła, że miesięczny termin, jaki obrońca praw człowieka otrzymał na zapoznanie się z aktami, był wystarczający.
Odczytywanie aktu oskarżenia przez prokuratora Alaksandra Karola trwało łącznie dwie godziny. Bialacki stwierdził, że nie wszystko zrozumiał z tekstu wygłaszanego w języku rosyjskim. Sędzia zarzuciła mu, że opóźnia proces. On sam nazwał to naruszeniem jego praw. Obecni na sali oskarżeni nie przyznali się do winy.
Proces rozpoczął się od przesłuchania świadków, potem sąd zbada pisemne materiały sprawy, a w razie potrzeby także dowody rzeczowe. Sami obrońcy praw człowieka będą przesłuchiwani jako ostatni.
14 lipca 2021 roku bliscy i znajomi stracili kontakt z jedenastoma aktywistami Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”. Okazało się, że rano do wszystkich przyszli funkcjonariusze Wydziału Dochodzeń Finansowych i dokonali przeszukań i zatrzymań.
Ostatecznie z aresztu nie zwolniono trójki obrońców praw człowieka, którzy dziś zasiedli na ławie oskarżonych: Bialackiego, Stefanowicza i Łabkowicza. Aresztowano ich na podstawie 243 cz. 2 Kodeksu Karnego („niepłacenie podatków”). Oskarżono ich także o działalność w niezarejestrowanej organizacji. Założona przez Bialackiego organizacja została zdelegalizowana jeszcze w 2003 r., jednak potem nie zaprzestała działalności na rzecz praw człowieka.
Władze stwierdziły, że działająca nielegalnie organizacja, nie wypełniała swoich zobowiązań podatkowych i uchylała się od płacenia podatku dochodowego w latach 2013-2020. Stratę wobec budżetu państwa oceniono na sumę 113428 rubli – ponad 200 tys. zł.
Zarzuty te zostały następnie zmienione na bardziej dotkliwe. Teraz aktywiści są oskarżeni o nielegalny przerzut „w grupie zorganizowanej dużych ilości gotówki” – ponad 200 tys. euro i 54 tys. dol. przez granicę celną Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej — na podstawie artykułu 228 cz. 4 Kodeksu Karnego.
Ponadto obrońcy praw człowieka oskarżeni są o opłacanie grzywien i adwokatów uczestnikom powyborczych protestów. Co sklasyfikowano jako „świadomie przygotowywanie obywateli do udziału w działaniach grupowych, rażąco naruszających porządek publiczny” (artykuł 342 cz. 2 Kodeksu Karnego). A także o „finansowanie i wspieranie materialnie takich działań pod pozorem działań na rzecz praw człowieka i działalności charytatywnej”. Grozi im od 7 do 12 lat więzienia.
– Zarzuty wobec naszych kolegów są związane z ich działalnością na rzecz praw człowieka, udzielaniem pomocy przez Centrum Praw Człowieka „Wiasna” ofiarom prześladowań o podłożu politycznym – oświadczyła organizacja.
Prawnikom obrońców praw człowieka, a także licznym świadkom władze poleciły podpisanie zobowiązań do zachowania poufności, więc sprawa została objęta tajemnicą. Do złożenia zeznań wezwano krewnych zatrzymanych, obecnych i byłych członków organizacji, wolontariuszy, aktywistów i zwykłych obywateli, którzy wcześniej zwracali się do „Wiasny” o pomoc.
Pierwszy raz, na fali represji po protestach wyborczych na Białorusi w 2010 roku, Bialacki został skazany na 4,5 roku więzienia za rzekome niepłacenie podatków. Bialacki odsiedział niecałe trzy lata więzienia: zwolniono go w czerwcu 2014 roku na mocy amnestii. Paweł Szabieka, podpułkownik Komitetu Śledczego, wyraził nawet potem żal, że uczestniczył w prześladowaniu działacza. Podczas pobytu w więzieniu zdołał napisać szkice kilku książek, które ukazały się już potem, na wolności.
Po opuszczeniu kolonii karnej Bialacki kontynuował działalność na rzecz praw człowieka. Miał wiele okazji do wyjazdu lub nie powrotu na Białoruś, ale raz za razem wracał do Mińska, mimo że doskonale zdawał sobie sprawę, co może go czekać.
Niewiele wiadomo o stanie zdrowia Walancina Stefanowicza, gdyż więzienna cenzura w areszcie SIZO nr 1. nie przepuszcza jego listów. Wiadomo, że jego cela znajduje się w piwnicy, więc skarży się na pogarszający się wzrok i trudności z czytaniem. Jego żona Alina z trójką dzieci wyjechała z kraju.
W jednym z nielicznych listów, które przeszły przez cenzurę napisał:
– Listy są dla mnie teraz prawie jedynym kanałem komunikacji ze światem zewnętrznym. Teraz żyję dzięki listom i snom, w których spotykam się z przyjaciółmi, kolegami, rodziną, żywymi i zmarłymi. Kiedyś napiszę o tych marzeniach, o snach w piwnicach zamku w Piszczałowie… – napisał.
Równie nieskutecznie wyglądają próby komunikacji z Uładzimirem Łabkowiczem. Wiadomo, że areszt wpływa negatywnie na stan jego zdrowia: pogorszył się mu wzrok i ma częste bóle głowy. Razem z nim w lipcu 2020 r. zatrzymano jego żonę i skazano ją na 10 dni aresztu. Potem została jednak niespodziewanie wypuszczona. Para ma trójkę nieletnich dzieci.
W ciągu ostatniego półtora roku Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna” otrzymało wiele prestiżowych nagród i wyróżnień w dziedzinie praw człowieka. Najważniejszą z nich jest Pokojowa Nagroda Nobla przyznana Alesiowi Bialackiemu, który stał się trzecim w historii noblistą odbierającym ją w więzieniu.
W mowie noblowskiej Bialackiego odczytanej przez jego żonę w grudniu 2022 roku podczas ceremonii wręczenia nagrody w Oslo działacz stwierdził:
– Nic nie powstrzyma ludzkiego pragnienia wolności. W mojej ojczyźnie cała Białoruś przebywa w więzieniu.
Adres, na który można przesyłać listy solidarnościowe:
SIZO-1, 220030, Mińsk, Valadarskogo, 2, Uladzimir Labkowicz, Alaksey Bialacki, Valantsin Stefanowich.
Oskarżeni są jednymi z 1445 więźniów politycznych reżimu Łukaszenki.
lp/ belsat.eu wg PAP, inf. wł.