Kiedy Leopard zamienia się w Tygrysa

Michał
Kacewicz
dziennikarz Biełsatu

Jeśli kiedyś przed trybunałem staną oskarżeni rosyjscy zbrodniarze wojenni, to osądzona powinna być również zbrodnicza ideologia, którą Putin uzasadnia agresję na Ukrainę. Jej fundamentem jest uproszczona, sfałszowana i obrazkowa polityka historyczna Kremla.

Policjanci maszerujący w mundurach NKWD. Odsłonięte popiersie Stalina. Wołgograd przemianowany na Stalingrad. Wprawdzie tylko na jeden dzień, ale już odzywają się głosy, że do starej nazwy należy powrócić na zawsze. Władimir Putin zrobił wiele, żeby 2 lutego mieszkańcy Wołgogradu cofnęli się w czasie do 1943 roku. Była okazja, bo osiemdziesiąta rocznica zakończenia bitwy stalingradzkiej. Była również okazja, by Putin przemówił w ulubiony sposób. Lepiąc z pomieszanych symboli historycznych i rosyjskich lęków aluzje do rzeczywistości.

Popiersiu Stalina w Wołgogradzie oddają hołd ostatni weterani bitwy. 2.02.2023 r. Zdj. V1.ru /

Putin cofnął w czasie nie tylko Wołgograd. Od wielu lat zawraca czas w całej Rosji. Putinowski wehikuł czasu ostatnio przyspiesza coraz bardziej. Polityka historyczna już się pomieszała z polityką po prostu. Za pomocą historycznych aluzji Putin wskazuje cele dla współczesnej, rosyjskiej polityki zagranicznej, ale i wewnętrznej.

Lepienie mitologii

Putin zaczął inwestować w politykę historyczną już wiele lat temu. W jej centrum postawił II wojnę światową. A właściwie jej sfałszowaną i zmitologizowaną wersję. Uproszczoną do kilku czytelnych mitów, klisz rozpoznawalnych dla każdego Rosjanina.

Modest Kolerow, znany prokremlowski politolog napisał ostatnio w portalu społecznościowym Telegram, że Rosjanie, za wyjątkiem kilku symbolicznych wydarzeń, nie znają historii nawet na poziomie szkoły podstawowej. Jednak doskonale rozpoznają serwowane nieustannie przez władze, system edukacyjny i propagandowe media mity i symbole. Np. czołg T-34. Nieodłączny element defilad 9 maja na Placu Czerwonym w Moskwie. Obowiązkowy nawet w mniejszych miastach – czy to na defiladzie, czy choćby w postaci pomnika w centralnym miejscu miasta.

T-34 podczas defilady z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie. Zdj. kremlin.ru

Rosyjskie władze posunęły się do tego, że w 2019 r. ściągnęły 30 sprawnych (używanych do niedawna w laotańskiej armii) czołgów T-34, żeby mieć zapas na defilady i pomniki. O czołgu nakręcono wiele filmów. Najnowszy pięć lat temu, pt. „T-34”. Jak w każdym micie czołg miał swojego antagonistę. „Złymi” czołgami w rosyjskiej mitologii wojennej są oczywiście niemieckie Pantery i Tygrysy.

– Rosji znów zagrażają niemieckie czołgi Leopard, znowu będą walczyć z Federacją Rosyjską na ziemi Ukrainy rękami Bandery – powiedział tydzień temu w Wołgogradzie/Stalingradzie Putin.

W tym jednym, krótkim zdaniu zawarł wszystkie niemal elementy mitologii. Pozornie połączenie współczesnych, wyprodukowanych przeważnie po okresie zimnej wojny niemieckich czołgów z tymi z czasów II wojny nie ma sensu. Putin powiedział, że niemieckie czołgi znów będą walczyć z Rosjanami.

Na przyjazd Putina Wołgograd przemianowano na Stalingrad i odsłonięto popiersie Stalina

To odwołanie to legendy pancernych walk spod Kurska i Moskwy niesie czytelny przekaz dla Rosjan, ukształtowanych przez propagandową wersję historii. Łączy się w jedną całość. Putin powiedział też, że walki wprawdzie toczą się na terytorium Ukrainy (przy okazji odmawiając Ukrainie podmiotowości – to tylko jakieś terytorium), ale to Rosja się broni. Przed siłami zła z Zachodu i „faszystami” od Stepana Bandery. Zupełnie, jak w 1943r.

– Nazizm w swojej nowoczesnej formie jest zagrożeniem dla Rosji. W związku z tym konieczne jest odparcie agresji kolektywnego Zachodu – mówił Putin 2 lutego.

W interpretacji Putina znowu połączyły się II wojna światowa ze współczesną agresją Rosji na Ukrainę. Nie bez przyczyny rosyjski aparat propagandowy z lubością podkreśla, że w ataku Adolfa Hitlera na ZSRR brały udział prawie wszystkie narody europejskie. Co jest częściowo prawdą. Pod Stalingradem ramię w ramię z Niemcami walczyli Włosi i Rumuni, a w jednostkach Waffen-SS byli Francuzi, Belgowie, Holendrzy, narody skandynawskie i bałtyckie. Choć byli to zwykle kolaboranci, lub ideowi faszyści i trudno powiedzieć, by reprezentowali większość swoich rodaków . Jeśli w rosyjskiej opowieści o II wojnie coś się jednak nie „klei” to trudno, można przekłamać.

Kartonowe czołgi

Po stronie Hitlera nigdy nie było Polaków. Mimo to Wiaczesław Makarow, wiceprzewodnczący Dumy z rządzącej partii Jedna Rosja stwierdził miesiąc temu, że wraz z Niemcami w oblężeniu Leningradu uczestniczyli…Polacy. I nic to, że w Petersburgu stoi tablica pamiątkowa ku czci Polaków-obrońców Leningradu. Ważne, że dziś rosyjska propaganda twierdzi, że na Ukrainie przeciw Rosji walczą tysiące polskich najemników, a Polska wspierając Kijów, jest w kremlowskiej opowieści po stronie zła.

Rosyjska propaganda publikuje „przechwycone rozmowy polskich najemników”

Nie jest istotny i taki drobiazg, że w czasie II wojny światowej Sowieci walczyli amerykańskim uzbrojeniem dostarczanym w ramach Lend-Lease. A jedną z najliczniejszych, nie niemieckich i nie sojuszniczych formacji po stronie Hitlera byli Rosjanie z ROA i RONA (utworzonych przez Niemców z radzieckich jeńców).

Mitologia Putina jest prosta. Nie ma w niej miejsca na prawdę, choćby bolesną, ani na szczegóły. Jest w niej „kolektywny Zachód pod przewodnictwem USA, opanowany przez nazizm”. To spadkobiercy nazistów i Hitlera. I siły dobra: walcząca z zachodnią krucjatą niemal samotnie Rosja. Spadkobierczyni stalinowskiego ZSRR.

Kanada wysłała Ukrainie pierwszy czołg Leopard 2

Polityka historyczna Putina jest głównym komponentem kremlowskiej ideologii. Może i czasem przybiera groteskową postać. Może śmieszy, kiedy na uroczystościach rocznicowych w prowincjonalnych szkołach Rosji dzieci paradują w kartonowych czołgach i toczą pozorowane walki. Kartonowe T-34 zwalczają kartonowe Tygrysy.

Jednak ugruntowanie wojennych mitów jest jednym z największych sukcesów propagandy Putina. Było to zresztą tym łatwiejsze, że wyrosła ona na dobrze znanej przez kilka pokoleń Rosjan radzieckiej mitologii. W tym właśnie celu co roku 9 maja organizowane są coraz okazalsze defilady.

Stopniowo zanikał w przekazie, jakim to święto jest obudowane, fakt, że II wojna światowa była „światowa” dlatego, że objęła cały świat. Przeciw państwom osi walczył cały Zachód. Także Polacy i narody Europy Środkowej. I również Ukraińcy w szeregach Armii Czerwonej. Rósł za to przekaz, że to była wyłącznie wojna ojczyźniana, rosyjska. W 2015 r., po defiladzie ulicami Moskwy po raz pierwszy przeszedł „Nieśmiertelny Pułk”. W pochodzie wziął udział Putin. Przemarsz był formą uczczenia pamięci ofiar II wojny i od tamtego czasu biorą w nim udział rodziny poległych na wojnie. Jest inicjatywą wspólnotową, która ma jednoczyć Rosjan.

Ukraina: straty Rosjan przekroczyły 130 tysięcy żołnierzy

Dziś Putinowi bardzo potrzeba takiej idei. Czegoś, co pozwoli mu skleić pamięć ofiar tamtej wojną, z obecnie prowadzoną agresją. I jakoś wytłumaczyć stale rosnącej grupie Rosjan, czemu na Ukrainie zginęli ich bliscy. Nadać ich śmierci sens. Łącząc tamtą wojnę z obecną, Putin posługuje się instrumentem, po który sięgał przecież Hitler. To naziści zręcznie użyli tkwiącej wówczas w pamięci Niemców świeżej goryczy po I wojnie światowej, dla uzasadnienia rewanżyzmu w agresji podczas II wojny światowej.

Putin nie robi nic innego. Ciągle wzywa do walki z „nazistami”, choć jeśli ich szukać, to najwięcej elementów nazistowskiej ideologii znalazłby w swoich przemówieniach i działaniach. Żeby uwypuklić element rewanżu, dokleja i „zimną wojnę”, przegraną przecież, w odróżnieniu od II wojny przez ZSRR. Rosyjskie dzieci walczące z kartonowymi Tygrysami na sali gimnastycznej mają widzieć w nich Leopardy. Rosyjscy poborowi wypatrując na donbaskim stepie Leopardów, mają wierzyć, że idą niszczyć Tygrysy.

Pesymizm, pustka i beznadzieja? Rosyjskie władze interweniują w Galerii Trietiakowskiej

Michał Kacewicz/belsat.eu

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Więcej materiałów