Zełenski rozmawia z Europejczykami

Witalij
Portnikow
ukraiński publicysta i dziennikarz telewizyjny

Podróż Wołodymyra Zełenskiego do Londynu, Paryża i Brukseli, jego spotkania z europejskimi przywódcami i wystąpienia przed parlamentarzystami państw sojuszniczych pokazały, że wojna, którą prawie rok temu Władimir Putin rozpętał przeciwko Ukrainie, nabrała prawdziwie cywilizowanego charakteru.

Emmanuel Macron wita Wołodymyra Zełenskiego podczas spotkania w Pałacu Elizejskim w Paryżu, Francja. 8 lutego 2023 roku. Zdj. Sarah Meyssonnier / Reuters / Forum

Sam Wołodymyr Zełenski swoim europejskim tournée realizował dwa cele: podtrzymanie zainteresowania Ukrainą w przededniu ewentualnej nowej rosyjskiej ofensywy oraz przyspieszenie procesu przekazywania ukraińskiej armii nowoczesnej broni do odstraszania i kontrataku. Ale w trakcie podróży po raz kolejny stało się jasne, że nie może być pokoju w Europie bez rozwiązania „kwestii ukraińskiej”, bez przywrócenia integralności terytorialnej Ukrainy i powrotu do prawa międzynarodowego.

Znamienne, że na tle wypowiedzi ukraińskiego prezydenta, Władimir Putin w typowy dla siebie sposób stwierdził, że Rosja nie rozpoczęła wojny, że przyczyną wszystkiego był „zamach stanu na Ukrainie” w 2014 roku, po którym doszło do „wydarzeń na Krymie i w Donbasie”. I że Rosja nie rozpoczęła wojny, a jedynie chce ją zakończyć.

Europejskie tournée Zełenskiego. Losy wojny rozstrzygają się tu i teraz

Ale nawet jeśli zgodzimy się na chwilę z punktem widzenia Putina i przyjmiemy, że Wiktor Janukowycz stracił władzę w wyniku zamachu stanu, a nie dlatego, że uciekł z kraju, by uniknąć odpowiedzialności za śmierć pokojowych demonstrantów, to warto przypomnieć, że najlepszym sposobem na każdy zamach stanu jest przeprowadzenie uczciwych wyborów, a nie okupacja części sąsiedniego kraju.

Tak więc po 2014 roku na Ukrainie odbyły się dwie uczciwe kampanie prezydenckie i parlamentarne, a dwukrotnie zwycięzców wyborów prezydenckich poparła niespotykana liczba wyborców (Petro Poroszenko został drugim ukraińskim prezydentem, który wygrał w pierwszej turze, a Wołodymyr Zełenski osiągnął bezprecedensową przewagę w drugiej). I w tych wyborach uczestniczyły prorosyjskie siły polityczne. Nawet Wiktor Medwedczuk, potencjalny gauleiter Ukrainy Putina, był członkiem parlamentu! Niech więc Władimir Putin nikogo nie oszukuje: to Rosja rozpoczęła tę wojnę i to Rosja nie chce jej zakończyć, bo szef tego państwa nadal liczy na zajęcie Ukrainy i odtworzenie dawnego ZSRR, przynajmniej w ograniczonej skali.

Europejczycy chcą oczywiście czegoś dokładnie odwrotnego: aby zarówno Rosja, jak i Ukraina ponownie znalazły się w swoich uznanych przez społeczność międzynarodową granicach i aby żadna wojna nie dotarła do sąsiednich krajów z rosyjskiej ziemi. Europejczycy mają swoje niezapomniane doświadczenie historyczne – doświadczenie pierwszej i drugiej wojny światowej, kiedy połowa kontynentu leżała w gruzach i kiedy prawo międzynarodowe musiało być dwukrotnie odbudowywane z tych samych ruin – z wielkim poświęceniem, zmianami granic i milionami ofiar ludzkich.

Moskwa nie chce zauważać wojny

Po 1945 roku liczono, że ten koszmar już nigdy się nie powtórzy. Ale od roku żyjemy tym koszmarze, bo Władimir Putin ustanowił się jako „zbieracz ziem ruskich”. A przecież te dyktatorskie ambicje sprzed stu lat budzą dziś tylko obrzydzenie, natomiast gotowość do konfrontacji z nimi budzi zachwyt i zapał do pomocy. To właśnie dlatego w europejskich parlamentach oklaskiwany jest Wołodymyr Zełenski, a nie Władimir Putin.

Witalij Portnikow dla Vot-Tak.tv / belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Więcej materiałów