Obrona cywilna Ukrainy, część I. Jak straż pożarna zmieniła się pod wpływem wojny

O ochronie ludności cywilnej w warunkach wojny rozmawialiśmy z Mychajło Luksikowem, redaktorem naczelnym portalu Militarny. Był on uczestnikiem głównego panelu konferencji międzynarodowej Defence24 Days, której partnerem medialnym był Biełsat.

O obronie cywilnej Ukrainy Biełsat rozmawiał z Mychajło Luksikowem, redaktorem naczelnym ukraińskiego portalu Militarny. Defence24 Days, Warszawa, 6.05.2024 r. Zdjęcie: belsat.eu

Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych

– Obecnie w Polsce tematem aktualnym jest obrona cywilna i rola, jaką ma w niej pełnić straż pożarna. Proszę powiedzieć, jak system OC na Ukrainie wyglądał do pełnoskalowej rosyjskiej inwazji i jak zmienił się przez dwa lata wojny?

– Za obronę cywilną odpowiadała u nas Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych [DSNS, odpowiedniczka polskiej PSP – belsat.eu] z centralą w Kijowie, komendami obwodowymi i rejonowymi jednostkami ratowniczo-gaśniczymi. DSNS jest też spadkobierczynią Wojsk Obrony Cywilnej, które zostały rozformowane, i tylko ich pojedyncze jednostki przetrwały w celu walki z klęskami żywiołowymi. 

Obecnie jest to szeroko rozbudowana struktura cywilna, wyjeżdżająca do zagrożeń dnia codziennego: wypadków, pożarów, do ratowania ludzi i zwierząt. W niczym nieodróżniająca się od europejskich odpowiedników. 

„Rozminowują absolutnie wszystkie służby”

– W jaki sposób ukraińska straż pożarna zmieniła się w odpowiedzi na wyzwania czasu wojny?

– Zasadnicza struktura pozostała ta sama, ale stworzone zostały grupy rozminowania. Pracują one na terenach deokupowanych [wyzwolonych], likwidują skutki rosyjskich bombardowań i ostrzałów. Obecnie pracują one w obwodach charkowskim, chersońskim, donieckim i zaporoskim, wszędzie tam, gdzie toczą się działania wojenne. 

Wojna się skończy, ale nie przestanie zabijać. Wywiad z saperem o przyszłym rozminowaniu Ukrainy

Rozminowanie stało się dużą częścią działalności DSNS. Do tego stopnia, że na terenach, przez które przeszły działania wojenne, rozminowaniem i likwidacją skutków ostrzałów zajmuje się większość funkcjonariuszy.

W wyniku trwającej od 10 lat wojny potencjalnie zaminowane pozostaje 26 proc. terytorium kraju – ostrzega DSNS.

– Te grupy strażaków-saperów powstały dopiero po rosyjskiej inwazji, czy może DSNS miała już doświadczenie w rozminowaniu przed lutym 2022 roku?

– Istniała służba pirotechniczna, odpowiednik polskich patroli saperskich. Była wzywana na przykład, gdy podczas budowy wykopano amunicję z czasów II wojny światowej. Ale obecnie skala działań jest nieporównywalna. 

Zdalnie sterowany trał przeciwminowy obsługiwany przez sapera Państwowej Służby ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy. 7.05.2024 r. Zdjęcie: facebook.com/MNS.GOV.UA

– Dlaczego rozminowaniem zajmują się właśnie strażacy, a nie wojsko czy policja?

– Rzecz w tym, że obecnie Ukraina jest prawdopodobnie najbardziej zaminowanym państwem świata i rozminowaniem zajmują się teraz absolutnie wszystkie służby.

„Absolutny chaos”. Jak ukraińscy saperzy radzą sobie z polami minowymi w pobliżu Bachmutu

Rozminowuje nie tylko DSNS, ale także policja, której funkcjonariusze tracili już życie przy tych działaniach. Wojsko rozminowuje bezpośrednio na linii frontu i kilka kilometrów za nią, a dalej robią to służby podległe MSW. Wojskowi saperzy pracują przede wszystkim tam, gdzie jest zagrożenie ze strony działań zbrojnych przeciwnika.

Strażacy pod ostrzałem

– Inaczej ma się sytuacja w przypadku gaszenia pożarów. Strażacy wyjeżdżają do nich także w zasięgu rosyjskiej artylerii, są przez którą często ostrzeliwani. 

– Tak, można wspomnieć na przykład doniecki odcinek frontu, gdzie obserwujemy ostrzały miejscowości znajdujących się do 40 kilometrów od linii styku wojsk. Wybuchają wtedy pożary, do których gaszenia wyjeżdżają zastępy DSNS.

Pożar portu w Odessie w wyniku rosyjskiego ostrzału rakietowego.  Strażacy gaszą ubrani w hełmy i kamizelki kuloodporne. Noc z 1 na 2 maja 2024 r. Zdjęcie: DSNS Ukrainy

Należy przy tym zauważyć, że o ile zwyczajnie strażacy potrzebują środków ochrony indywidualnej chroniących ich głównie od ognia i temperatury, to w rejonach przyfrontowych muszą zakładać także kamizelki kuloodporne i wojskowe hełmy. Istnieje bowiem ryzyko ponownego ostrzału i trafienia odłamkiem.

Należy tu wspomnieć Charków, gdzie podczas akcji ratowniczo-gaśniczej po bombardowaniu Rosjanie ponownie uderzyli rakietą. Zginęli trzej strażacy, w tym ojciec na oczach syna – dowódcy zastępu. 

Charków zaatakowany falami Shahedów. Zginęli strażacy i cywil

– Dlaczego ukraińscy strażacy ryzykują śmierć pod ostrzałem, gasząc pożary w zasięgu rosyjskiej artylerii?

– Chodzi o bezpośrednie zagrożenie życia ludzkiego. Człowiek ma najwyższą wartość. I jeśli tam znajdują się ludzie, to nikt nie odwołał obowiązku ratowania ich życia. To zadanie i powołanie strażaków. 

– I na terenach działań wojennych służą wyłącznie miejscowi, czy też może odbywa się to rotacyjnie?

– Wiadomo, że nie da się długo wytrzymać w takich warunkach, nie każdy chce też tam służyć. Dodatkowo DSNS ponosi straty w rannych i zabitych. Dlatego jednostki z terenów przyfrontowych rotacyjnie wspierają strażacy z innych obwodów.

Jak wygląda służba strażaków w Bachmucie – najgorętszym punkcie frontu na Ukrainie

Ten model obowiązywał jeszcze przed pełnoskalową rosyjską inwazją. Także podczas operacji w Donbasie strażacy z całej Ukrainy byli rotacyjnie wysyłani do likwidacji następstw ostrzałów w Mariupolu czy Wołnowasze. 

Roboty i drony

– Jakie są jeszcze działania DSNS w obszarze obrony cywilnej, których nie było przed lutym 2022 roku i które trzeba było rozwinąć po rosyjskiej inwazji?

– Po pierwsze, ewakuacja ludności cywilnej. Życie ludzi jest najważniejsze.

Strażacy wnoszą niepełnosprawnego mężczyznę do pociągu ewakuacyjnego ze wschodnich terenów Ukrainy. Sierpień, 2022 r. Zdjęcie: facebook.com/Ukrzaliznytsia

Po drugie środki zdalnego rozminowania, których przed inwazją nie było wcale, a teraz Ukraina otrzymuje je od Chorwacji i innych europejskich państw. Można je spotkać wszędzie.

Bardzo rozwinęło się też użycie dronów w działaniach ratowniczych i rozminowaniu. Dzięki nim DSNS już w czasie ostrzału, ze schronu, lokalizuje miejsce „przylotu” pocisku, by następnie przyjechać go unieszkodliwić. Tego wcześniej nie było. 

Polskie Stary na zapleczu frontu

– Wraz z początkiem rosyjskiej inwazji Zachód zaczął przekazywać ukraińskim służbom pomoc sprzętową. Hubem logistycznym dla tej pomocy stała się Polska. Czy to wsparcie było zauważalne i w jaki sposób zostało wykorzystane?

– Absolutnie wszystko jest wykorzystywane. Rzecz w tym, że na terenach tymczasowo okupowanych Rosjanie traktowali cały majątek jako zdobycz wojenną. I przy wycofaniu się na przykład z obwodu chersońskiego wszystko ukradli. Po deokupacji okazało się, że realnie brakuje sprzętu i pojazdów ratowniczych. Teraz w tych regionach strażacy działają na samochodach z pomocy humanitarnej, albo przekazanych z innych obwodów Ukrainy. 

Druga sprawa, że przekazanie samochodów umożliwiło zwiększenie liczby zastępów. Trzecia, że dla Rosjan jednostki ratowniczo-gaśnicze, tak samo jak szpitale, szkoły, przedszkola i posterunki policji, są „legalnym celem”. Także wozy strażackie m.in. z Polski zastąpiły te ukradzione i zniszczone przez Rosjan.

Dron trafił dowódcę i Jelcza. Rosjanie polowali dziś na ukraińskich strażaków

– Czyli 40-letnie polskie Stary i Jelcze zastąpiły radzieckie ZiŁy. 

– Tak, i bardzo dobrze się sprawdzają. Zarówno nasze ZiŁy, jak i wasze Stary, niektórzy uważają za przeżytki. Ale mają swoje obszary zastosowania, gdzie nowe maszyny, przeznaczone do jazdy w mieście, im ustępują. 

Było to widać jeszcze przed wojną, gdy dochodziło do licznych rosyjskich aktów dywersji przeciwko bazom wojskowym i arsenałom, które u nas położone są daleko od miast. W takich miejscach działać mógł właściwie tylko pojazd z napędem 6×6, czyli nasz ZiŁ-131, odpowiednik waszego Stara 266. To maszyny zaprojektowane z takim zapasem mocy, by dać radę w trudnych warunkach. 

Ukraińscy strażacy podczas likwidacji następstw powodzi w wyzwolonym obwodzie chersońskim, gdzie Rosjanie wysadzili w powietrze zaporę Kachowskiej Elektrowni Wodnej. W tle przekazany przez Polskę pożarniczy Star 244. 21.06.2023 r. Zdjęcie: DSNS Ukrainy

I teraz, w czasie wojny, potrzebne są właśnie takie pojazdy. Obserwujemy, że strażacy muszą dojeżdżać do pożarów przez rzeki, na których mosty zostały wysadzone. Więc samochody te sprawdzają się w warunkach, dla których zostały zaprojektowane. Swoje ZiŁy przekazały Ukrainie także ochotnicze straże pożarne z Estonii, gdzie także używano ich długo, bo od rozpadu ZSRR ponad trzydzieści lat temu.

Polskie cysterny strażackie dostarczają już wodę powodzianom na Ukrainie WIDEO

Polska wzorem rozwoju dla ukraińskich OSP

– Zostańmy przy temacie OSP. Podczas Centralnych Obchodów Dnia Strażaka prezydent Andrzej Duda powiedział, że Polska wspiera proces ich powstawania i rozwoju w ramach programu pod patronatem pierwszych dam – Agaty Kornhauser-Dudy i Ołeny Zełenskiej. Jak wygląda ten proces i czy ochotnicze straże pożarne są Ukrainie potrzebne?

– O strażakach-ochotnikach pisaliśmy na naszym portalu jeszcze przed rosyjską inwazją, bo na Ukrainie jest bardzo duża potrzeba ich tworzenia. Jednostki ratowniczo-gaśnicze DSNS znajdują się w miastach rejonowych (powiatowych). I na przykład z mojego rodzinnego miasta Smiła (obwód czerkaski) do granicznej wsi rejonu jest 40 kilometrów, więc czas dojazdu jest długi. 

Dlatego koncepcja zakładania ochotniczych straży pożarnych [ukr. dobrowilna pożeżna komanda, добровільна пожежна команда] jest ważna i powinna być realizowana. A pozytywny przykład ich funkcjonowania obserwujemy właśnie w Polsce, dlatego właśnie od was czerpiemy doświadczenie. Bo jeśli sąsiad ma coś działającego i można się u niego skonsultować, to trzeba z tego korzystać. 

Ukraina rozwija ratownictwo górskie. Wspiera je Polska

Rozmawiał Piotr Jaworski, belsat.eu

Wiadomości