Statkiewicz skazany. Białoruski opozycjonista trafił do aresztu

Mikałaj Statkiewicz. Zdjęcie: Iryna Arachouskaja/belsat.eu

Na Białorusi rozpoczęły się procesy polityków i aktywistów zatrzymanych podczas weekendowych demonstracji przedwyborczych.

Mikałaj Statkiewicz to lider Białoruskiej Socjalistycznej Partii „Hramada” i były więzień polityczny. W tym roku nie dopuszczono go do udziału w wyborach prezydenckich. O prezydenturę walczył także w 2010 roku. Został wtedy aresztowany po pacyfikacji przez OMON powyborczej demonstracji w Mińsku. Sąd uznał go za głównego prowodyra zamieszek sprowokowanych przez służby specjalne i skazał na 6 lat więzienia. Opozycjonista został wypuszczony po 4,5 roku decyzją Łukaszenki o ułaskawieniu.

Dziś Statkiewicz został ukarany 15 dniami aresztu, o czym poinformowała jego żona Maryna Adamowicz.

https://www.facebook.com/marina.adamovich.3/posts/3217265165028056

31 maja polityk został zatrzymany przez funkcjonariuszy w cywilu, gdy jechał na zbiórkę podpisów za kandydaturą Swiatłany Cichanouskiej. Dziś Statkiewicz odmówił udziału w procesie sądowym, nazywając go cyrkiem. Ostatecznie został ukarany – choć zgromadzenie było legalne i nawet na nie nie dojechał.

Według obrońców praw człowieka, 31 maja na Białorusi zatrzymano ponad 30 osób. Część z nich zatrzymano „prewencyjnie”, a część podczas zbiórki podpisów za udziałem Swiatłany Cichanouskiej w wyborach prezydenckich jako kandydatki.

Zatrzymania członków sztabu wyborczego Swiatłany Cichanouskiej

W piątek, w wyniku prowokacji, milicja zatrzymała w Grodnie jej męża – Siarhieja Cichanouskiego, uznanego za nowego więźnia politycznego. Pierwotnie, to on miał ubiegać się o fotel prezydenta Białorusi, ale Centralna Komisja Wyborcza nie zarejestrowała jego komitetu wyborczego. Bloger przebywał wtedy w areszcie, gdzie trafił za organizację spotkania ze swoimi zwolennikami.

Po piątkowym zatrzymaniu Cichanouskiego w Grodnie i innych białoruskich miastach rozpoczęły się spontaniczne protesty w jego obronie. Na zbiórkach podpisów pod kandydaturą jego żony zgromadziły się tysiące Białorusinów niezadowolonych z władzy Alaksandra Łukaszenki. Białoruski przywódca zaczął je nazywać zagrożeniem dla stabilności w państwie.

Łukaszenka: żadnych „majdanów” u nas nie będzie

ii,pj/belsat.eu

Wiadomości